Pierwszy dzień podróży powitał nas serdeczną ulewą. Na szczęscie drogę do granicy pokonaliśmy suchym pekaesem. W Kudowie byliśmy o godzinie 10:05. Po krótkiej przerwie na przeczekanie deszczu na stacji złapaliśmy pierwszego stopa: podrzucił nas miły rybak zielonym ogórkiem volkswagenem T3. Co prawda tylko do granicy, ale te 5 km samochodem zamiast stopą z 18 kg plecakiem to wielka ulga! Z granicy musieliśmy jeszcze przejść do Nachodu jakieś 3-4 km. Nie minęła godzina jak szliśmy, gdy zabrał nas z centrum miasta Mietek. Mietek to dobry ziomek,jechał ze śląska do siostry w Hradcu. 40 km podróż umiliły nam śląskie szlagiery w klimacie discopolo.
Póki co siedzimy w McDonaldzie w centrum Hradca kombinując jak dostać się na wylotówkę na Brno.
Elo!