Wylądowaliśmy w Villach. Z Wiednia po godzinie dojezdzania kolejkami i tramwajami na wylotówkę, po 10 minutach zabrał nas młody, 29 letni Austriak, który wracał właśnie z udanej rozmowy o pracę do domu pod Villach. Przejechaliśmy się 300 km, pogadaliśmy o polityce, ekonomii, sprawach polsko-niemieckich i polsko-rosyjskich, o górach, o stopowaniu i ogólnie o wszystkim. Mieliśmy darmową podwózkę, kawkę i lekcję angielskiego. Póki co tkwimy w VIllach. przygnębiające jest to, że Niemcy wymyślili zwrot frazeologiczny "einen VIllach haben" czyli tyle co utknąć gdzieś. A mamy tylko 20 km do Włoch.