Będąc w Villach nie sądziłem, że jeszcze dzisiaj uda nam się dostać do Włoch. Cóż za błędne myślenie! W ciągu 3h od bezskutecznego łapania stopa w Villach - jesteśmy w Quarto d'Altino, miejscowości tuż przed wenecją.
Ale zacznijmy od początku.
Gdy doszliśmy z McDonalda w Villach do miejsca w którym wysiedliśmy od tego Austriaka, zaczęliśmy łapać stopa na tabliczkę "Italy" przygotowaną wcześniej. Niestety wszyscy byli tutejsi albo jechali w przeciwną. W końcu zaczęliśmy łapać na litość i po niecałej godzinie zabrała nas jakaś miłosierna samarytanka, która najpierw odwiozła nas na pierwszą stację w kierunku klagenfurtu, stwierdziła, że to złe miejsce i zabrała nas kolejne 30 km w stronę Włoch - wyrzuciła nas na ostatniej stacji benzynowej przed Italią.
Tam pokręciliśmy się chwilkę i zapytaliśmy dwie podstarzałe Austriaczki, czy nie jadą do Włoch. Po krótkim przekonywaniu dały się namówić na podwiezienie nas - i do tego jechały do Lignano, 50 km przed Wenecją! Super. Jedyny mankament był taki, że nie potrafiły kierować. W samochodzie było obrzydliwie gorąco, cały czas chodziła tylna wycieraczka, pani kierowca cały czas jechała środkiem jezdni albo prawie ocierała się o barierki. I nie potrafiła obsłużyć bramki na autostradzie, nie wiedziała, że trzeba wziąć bilet. Poszliśmy spać. Obudziliśmy się tuż przed Wenecją!!! Wyrzuciły nas tuż przy autostradzie, w środku nigdzie, 3 km do najbliższej miejscowości i 30 km od Wenecji. Świetnie. Ale los znowu się do nas uśmiechnął - po 5 minutach zdziwiony Włoch zatrzymał się żeby spytać czy nic się nie stało. Podwiózł nas do tego małego miasteczka, pokazał nam hotele (niestety po 70 euro najtańszy) i dał porozmawiać przez telefon z właścicielką campingu. A teraz siedzimy w Quarto d'Altino i nie wiemy jak dojechać do Wenecji. Chyba spędzimy noc na dworcu.